Rozmowa z dr Andrzejem Sankowskim

Rozmowa z dr Andrzejem Sankowskim
Chirurg plastyczny z wieloletnim doświadczeniem; założyciel Polskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcyjnej. Od 1992 roku prowadzi prywatną Klinikę Chirurgii Plastycznej Sankowski.
Utworzono: 17 kwi 2015 · Zaktualizowano: 8 wrz 2022

Czy Pana renoma w chirurgii plastycznej wynika z jakiegoś specjalnego talentu, czy z ciężkiej pracy i wielu lat doświadczenia?

Ja myślę, że to jedno i drugie. Po pierwsze mam dużą wyobraźnię, maluję obrazy, słucham muzyki. Poza tym mam czucie w palcach, potrafię palcami wyczuć napięcie w tkankach, nie patrząc. Mam więc pewne specjalne predyspozycje, ale jest to też ciężka praca. To wiele lat nauki. Zdobyłem wiedzę w trudny sposób. Pracowałem w wielkim szpitalu na Banacha, pracowałem jako jedyny w szpitalu chirurg plastyk. Nawet nie miałem z kim się skonsultować, a tam przywożono pacjentów z całej Polski, którzy wymagali specjalnego traktowania i leczenia. Musiałem sobie poradzić, chciałem, nie chciałem. Trzeba pamiętać, że wtedy nie było Internetu, jeździłem do głównej biblioteki lekarskiej, wertowałem książki, wyszukiwałem podobne sytuacje, by wiedzieć, co zrobić, jak najlepiej pomóc pacjentom. 

Bardzo dobrym doświadczeniem dla mnie był pobyt w Kambodży. Jako młody chirurg pojechałem z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem do Kambodży. To było zaraz po Polpocie. Kraj w stanie wojny jeszcze. Pracowałem w szpitalu wojennym, w którym nie było nic, a musiałem zrobić wszystko. Nie mając rentgena, nie mogąc oznaczyć morfologii, musiałem każdego pacjenta zoperować i ratować życie tak, jak to było możliwe. Prawdę mówiąc, każdy lekarz powinien mieć tego rodzaju doświadczenia, dlatego że dzięki nim potem lekarz, badając pacjenta, może bez dodatkowych urządzeń stwierdzić, co mu jest. Te dodatkowe badania są tylko potwierdzeniem diagnozy.

Teraz jest inaczej. Pacjent przychodzi do lekarza, ten nawet go nie bada i daje mu karteczkę ze spisem badań do wykonania. Kiedyś tak nie było. Pamiętam profesora Łapińskiego, który mnie uczył chirurgii. Potrafił przyjść do pacjenta, my zdawaliśmy mu relację, co pacjentowi jest, jakie badania zrobiliśmy, popatrzył, podotykał, brał pacjenta za rękę, zadawał mu kilka pytań i mówił nam, że to zupełnie co innego. My oczywiście myśleliśmy, że stary chyba zwariował, znowu coś od rzeczy mówi, ale okazywało się, że zawsze miał rację. Zawsze miał rację! Lekarz powinien mieć w sobie coś takiego, może to jest instynkt, może to jest intuicja, a może to jest po prostu wiedza.

Czasami pacjentka mnie pyta: „A skąd Pan wie, że ja mam chorą tarczycę? Nie badał mnie Pan”. Na ciele zawsze są oznaki choroby, tę wiedzę zdobywa się latami wraz z doświadczeniem.

Który zabieg szczególnie lubi Pan wykonywać?

Ja lubię wykonywać zabiegi trudne. Lubię robić liftingi twarzy i operacje poprawkowe.

Jeśli pacjent przychodzi bardzo okaleczony, np. po wypadku albo po nieudanym zabiegu, to przywrócenie mu wyglądu naturalnego jest dla mnie interesujące. Tego rodzaju operacje wymagają, by chirurg miał trochę wyobraźni, i trochę wiedzy i żeby myślał. Istotne, by umiał to połączyć. Zgłasza się do mnie sporo pacjentów z takimi problemami. Jest to wyzwanie. To nie jest zwykła rutynowa operacja.

Chciałam zapytać, czy poprawia Pan pracę innych chirurgów i słyszę, że tak. To bardzo dobra wiadomość dla pacjentów. Jak często wykonuje Pan tego typu zabiegi?

Zwykle jest to raz, dwa razy w miesiącu. Najczęściej poprawiam nosy, twarze, powieki, piersi. No i liposukcje, jeśli są zrobione tak, że są góry, doły, nierówności. Można to poprawić, wyrównać.

Dr Andrzej Sankowski
Dr Andrzej Sankowski na konferencji

Który zabieg, Pana zdaniem, jest obarczony największym ryzykiem niepowodzenia?

Największe ryzyko to operacje nosa. Zasadniczo na całym świecie jest około 14% pacjentów niezadowolonych po korekcji nosa. Wynika to albo z nieudanej operacji, albo z zaburzeń gojenia, albo z postępowania pacjenta po operacji, np. pacjent sam zdejmie opatrunek.

Ale jest też inna przyczyna tego niezadowolenia. To brak u pacjenta akceptacji samego siebie. Sytuacja jest taka, że pacjentka zgłasza się na operację nosa. Nos faktycznie jest brzydki, ale po operacji pacjentka nadal jest niezadowolona, mówi: „No tak, nos niby dobry, ale to nie ja, to nie moja twarz, nie mogę się przyzwyczaić...” Dlatego zawsze pytam pacjentów, czy są pewni, że będą w stanie zaakceptować swoją nową twarz. Operacja jest nieodwracalna.

Powiększenie piersi to chyba najczęściej wykonywany przez chirurgów plastyków zabieg. Które implanty Pan preferuje, okrągłe czy anatomiczne?

W moim życiu były różne okresy. Był okres, kiedy robiłem głównie anatomiczne.

Później stwierdziłem, że po 2 latach od operacji okrągłe wyglądają tak samo jak anatomiczne i w związku z tym uważam, że jest sens, by zastosować okrągłe implanty. Zależy od decyzji pacjentki. Czasami niektóre powinny mieć anatomiczne, zależnie od kształtu i budowy klatki piersiowej oraz wzrostu pacjentki. Zawsze mierzę pacjentki na wizycie, to bardzo ważne i pacjentka mierzy implanty przed operacją. Pacjentka widzi, jaki efekt z danymi implantami jest możliwy do osiągnięcia. Wolę to od symulacji komputerowej, płaski obraz to nie to samo.

Czy po operacji pacjent otrzymuje Pana numer telefonu, pod który może się zgłosić z wątpliwościami?

Oczywiście, mamy telefon kliniczny, pacjent otrzymuje moją wizytówkę, nie ma problemu z kontaktem. Przychodzi na opatrunki. Umawiam się z każdym pacjentem, że zawsze jak go coś niepokoi, ma jakieś wątpliwości, może dzwonić. Może przyjechać, żebym mógł to zobaczyć i ocenić sytuację. Czasami niepokoją pacjentów naturalne konsekwencje operacji, które nie są powikłaniem. Tak jak po powiększeniu piersi implantami u niektórych może występować do 3 miesięcy po operacji dyskomfort, czyli że jedna pierś boli, a druga nie. To pacjentów denerwuje, obawiają się, że coś jest nie tak. Po 3 miesiącach dolegliwość mija. Jest to zapewne związane z tym, że mamy dwa różne mięśnie, jeden większy, drugi mniejszy.

Co w sytuacji, kiedy zgłasza się do Pana pacjent i już podczas konsultacji widzi Pan, że jego oczekiwania są nierealne, nie do wykonania?

Sukces chirurga plastyka polega również na tym, że potrafi odrzucić wykonanie zabiegu u pacjenta, który nie powinien być w ogóle operowany. To jest trudne, bo czasami pacjenci się doskonale maskują. Czasami mają chorobę dwubiegunową, czy problemy z akceptacją siebie. Takie osoby proszę o konsultację psychiatryczną i dopiero jak jest zgoda, może być wykonany zabieg. To są trudni pacjenci, bywa, że nawet najlepszy rezultat operacji nie zadowala ich i potem oczywiście chirurg jest winny. Staram się zawsze wyjaśnić, co jest możliwe do wykonania, a jeżeli nie zgadzamy się, to do operacji nie dochodzi.

Co, gdy już po operacji pacjent zjawia się i mówi, że jest niezadowolony z jej efektu?

Są różne grupy pacjentów niezadowolonych i różne przyczyny tego niezadowolenia.

Pierwsza przyczyna to zaburzenia w gojeniu, bywa długotrwały obrzęk, zasinienia. Obrzęk powoduje, że ta część ciała ma bardziej wiotką skórę. Jak się obrzęk cofnie, przyczyną niezadowolenia mogą być krwiaki, infekcje, których należy unikać.

Są też inne przyczyny, niektórych wad nie da się całkowicie zniwelować, usunąć bez śladu i pacjent powinien o tym wiedzieć. Trzeba go o tym poinformować przed operacją, że mogę to poprawić tak i tak, ale nie można liczyć na idealny stan.

Niestosowanie się przez pacjentów do zaleceń pooperacyjnych to kolejna przyczyna nieudanych operacji. Ja miałem pacjentkę, która po operacji nosa przyjechała do mnie bez opatrunku z nosem, który nie przypominał nosa. Zdjęła opatrunek, by sobie powyciskać wągry! Naprawiłem wszystko, założyłem nowy opatrunek, a po kolejnych dwóch dniach sytuacja się powtarza. W takiej sytuacji efekt jest nie do przewidzenia.

Czy zauważa Pan większą ilość mężczyzn, korzystających z chirurgii plastycznej?

Jest trochę więcej mężczyzn wśród pacjentów, ale nie jest to jakiś oszałamiający wzrost. Najczęściej u mężczyzn operuję nosy, odstające uszy, ginekomastie. To dla wielu poważny problem, to są w większości operacje z przyczyn medycznych. U panów też zmniejszamy brzuchy, robimy liposukcje, korygujemy powieki.

Klinika Chirurgii Plastycznej Dr Andrzej Sankowski
Logo Kliniki Chirurgii Plastycznej Dr Andrzej Sankowski

A co Pan sądzi o zabiegach medycyny estetycznej w zakresie odmładzania twarzy. Czy możemy ogłosić koniec tradycyjnej operacyjnej chirurgii plastycznej? Czy nowe nieinwazyjne metody są w stanie zastąpić tradycyjny chirurgiczny lifting?

Te zabiegi nie są nieinwazyjne, to po pierwsze. Uzyskane dzięki nim – zabiegom medycyny estetycznej – efekty są w mojej opinii dziwne. Patrząc na lekarki medycyny estetycznej na wielkim kongresie w Monte Carlo, miałem wrażenie, że wszystkie panie są identyczne, z wielkimi nienaturalnymi ustami, z policzkami okrągłymi jak piłki. Medycyna estetyczna w nieodpowiedzialnych rękach może dawać efekt nienaturalnego wyglądu. Jeśli chirurg operuje dobrze, pacjentka nadal wygląda naturalnie, tylko lepiej. Lifting klasyczny jest ciągle żywy dlatego, że panie wyglądają po nim dobrze przez lata. W medycynie estetycznej często po zabiegach wyglądają karykaturalnie. Te napięte, unieruchomione botoksem twarze, niewyrażające żadnego uczucia, szczególnie dla aktorek to tragedia.

Nie ma specjalizacji medycyny estetycznej, zajmują się nią lekarze różnych specjalności, czasami bez specjalizacji. Czasami ci lekarze robią, co im do głowy przyjdzie. Oczywiście można wstrzyknąć botoks, żeby mieć gładkie czoło i stosujemy to często jako uzupełnienie np. liftingu. Jednak zupełnie czymś innym jest ostrzyknięcie całej twarzy botoksem i jeszcze wypełnienie bez ładu i składu. Niepokoi mnie też wykonywanie tych zabiegów przez dentystów. W gabinecie, gdzie boruje się zęby, a potem wstrzykiwany jest kwas hialuronowy w fałdy nosowo-wargowe, nietrudno o problemy. To potem się kończy ropowicą twarzy, takie przypadki widziałem. Jest to trochę niepokojące.

Wspominał Pan, że maluje obrazy, proszę powiedzieć, czy uzdolnienia artystyczne tylko pomagają chirurgowi plastykowi, czy może są niezbędne w tym zawodzie?

Chirurdzy plastycy, których ja znam i uważam za dobrych, mają jakieś artystyczne uzdolnienia, np. dr Wilgus rzeźbi. I to jest potrzebne, ponieważ chirurg, który takiego talentu nie posiada, nie ma takiej wyobraźni przestrzennej. Jak on ma sobie wyobrazić, jak dana twarz będzie wyglądała po jego działalności? A to czasami trzeba pacjenta naprowadzić na inne zmiany, na takie dobre dla niego, aby zmienić twarz na bardziej przyjazną, pogodną, uśmiechniętą. Mając wyczucie przestrzenno-plastyczne, łatwiej znaleźć kilka nawet drobnych elementów, które zmienią całość.

Pacjentki nie zdają sobie sprawy z pewnych sytuacji. Spoglądają w lustro i nie widzą, że mają prawą stronę twarzy inną niż lewą. Na taką uwagę najczęściej odpowiadają, że to niemożliwe.

Trzeba to uzmysłowić wcześniej, przed operacją, bo po operacji w lustro spoglądają dwa razy częściej i gdy zauważą dopiero wtedy ową asymetrię, mogą sądzić, że to wina lekarza.

Czy umiałby Pan powiedzieć, co gdyby nie chirurgia plastyczna? Czym zająłby się Pan w życiu?

Zapewne zajmowałbym się malarstwem lub architekturą, tą moją drugą pasją artystyczną.

Rozmawiała Beata Szyndler, Estheticon.pl.

Reklama

Treści publikowane na Estheticon.pl w żadnym wypadku nie mogą zastąpić konsultacji pacjenta z lekarzem. Estheticon.pl nie ponosi odpowiedzialności za produkty ani usługi oferowane przez specjalistów.